Przybycie na Lorn V okazało się błędem. Niespełna kilka
godzin po wylądowaniu wpadliśmy na grupę zielonoskórych. Początkowo nie
wyglądali na dobrze zorganizowanych, nic bardziej mylnego. Od pierwszego
wydanego rozkazu, każdy kolejny tylko pogrążał mnie w oczach Malal’a.
Demoniczny ork bez większych problemów rozszarpał Custora,
jego łowy zakończyły się najszybciej. Następnie moi przyboczni ze mną włącznie
wpadli w szpony zagłady. Tylko heretycy, tchórzliwi, słabi i pozbawieni
jakiegokolwiek sensu uszli cało, jak na razie.
Ta żałosna porażka rozbawiał mego Pana, który by upokorzyć
mnie w oczach podwładnych zesłał demonicznego chowańca żeby pozbierał
nasze zrujnowane ciała z pola bitwy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz